PANI ANETA: „BARDZO ZALEŻY MI NA ZADOWOLENIU I UŚMIECHU KLIENTÓW.”

 

Pani Aneto, jak długo współpracuje pani z ZPM „GROT”?

Z firmą współpracuję od lutego 2014 roku. Sklep na ul. Bartoka prowadzę od 2. maja 2014.

 

Czy wcześniej miała Pani doświadczenie w branży mięsnej?

Miałam, generalnie moja rodzina od zawsze miała coś wspólnego z przetwórstwem mięsnym. Mój dziadek był rzeźnikiem. Z kolei moja mama przez całe swoje życie zawodowo była związana z handlem. Kiedyś była nawet kierownikiem w sklepie mięsno- wędliniarskim. Bodajże w 1988 roku mama otworzyła swój sklep, który przejęła od „Społem”. Kiedy byłam w liceum zaczęła przyuczać mnie do zawodu. W tygodniu chodziłam do szkoły, a w weekendy pomagałam mamie w sklepie. Tak złapałam bakcyla do pracy w handlu. I tak pracuję do dzisiaj.

 

Zatem doświadczenie było. Wiec jak to się stało, że trafiła Pani do nas?

Szukałam jakiejś fajnej pracy, dlatego wysyłałam CV do wielu firm. Powiedziałam sobie, że nie chcę działalności, nigdy więcej. Gdzieś na portalu internetowym znalazłam ogłoszenie, że renomowana firma zatrudni koordynatorów, wiec skorygowałam swoje CV i postanowiłam pojjechać je złożyć. Na miejscu w firmie właśnie trwała rozmowa rekrutacyjna. Ponieważ za kilkadziesiąt minut miałam mieć kolejną rozmowę o pracę na kierownika dyskontu spożywczego, zostawiłam CV w sekretariacie i powiedziałam: „W razie potrzeby, proszę dzwonić”. I wyszłam.

 

I co dalej?

Po kilku dniach zadzwoniła do mnie osoba odpowiedzialna za zatrudnienia w firmie, informując mnie, że zaprasza na rozmowę kwalifikacyjną.

 

Jak się udała?

Raczej dobrze. Na spotkaniu, zasugerowano mi, że z moim CV powinnam zastanowić się nad przejęciem sklepu na zasadach franczyzy. Nie mniej od razu zaznaczyłam, że nie stać mnie finansowo na wyposażenie sklepu i zrezygnowałam.

 

Zatem jak to się stało, że właśnie rozmawiamy w Pani sklepie?

Dzień później zadzwoniono do mnie ponownie z firmy z pytaniem, czy na zastępstwo nie poszłabym na kilka miesięcy do sklepu w Tuszynie? Pomyślałam sobie, że spróbuję. Poszłam i tak się zaczęło. Spodobała mi się praca, wykładanie lady,  wszystko na tip-top, kontakt z klientem. Stwierdziłam, że to jest to co lubię i chcę robić. Po trzech miesiącach pracy w charakterze sprzedawczyni, postanowiłam spróbować swoich sił we własnym sklepie.

 

Dobrze. Nie zgadza mi się tylko jedna rzecz. Zarzekała się Pani, że nie chce otwierać swojej własnej działalności. A jest to jeden z fundamentalnych warunków umowy franczyzowej. Co wpłynęło na zmianę decyzji?

Wsparcie firmy. Okazało się ono bardzo znaczące. I mówię tu o pomocy przy wyposażeniu i  rebrandingu sklepu. Ponadto zawsze można liczyć na support marketingowy. Stale organizowane są szkolenia dla pracowników, promocje. Koordynatorzy służą zawsze pomocą. No i same produkty „Grota”. Mają renomę, są one rozpoznawalne na rynku. I są smaczne.

 

Jakie ma Pani plany na przyszłość?

Bardzo zależy mi na zadowoleniu i uśmiechu klientów, dlatego jeśli chodzi o jakość ich obsługi jestem bezkompromisowa. Ma być perfekcyjnie. Zatem na razie mam wystarczająco dużo pracy w moim sklepie. Dlatego nie myślę za dużo o przyszłości. Skupiam się na „tu i teraz”. Niemniej skłamałabym, gdybym powiedziała, że czasem, gdzieś z tyłu głowy nie pojawiają się myśli o kolejnym sklepie.

 

Zatem Pani Aneto, podsumowując naszą rozmowę. Czy warto było przyjąć ofertę firmy?

Zdecydowanie. Robię to, co kocham. Spełniam się zawodowo. Co ważne, prowadzenie własnego biznesu czyni mnie stabilną finansowo. Nie mam żadnych podstaw do narzekania.

 

Dziękuję bardzo za rozmowę i życzę dalszych sukcesów.

Dziękuję.